Rozmawiamy z Joanną Mielczarek, dyrektor Stowarzyszenia mali bracia Ubogich. Organizacja rozpoczęła swoją działalność we Francji w latach 40. XX, dziś obecne jest w kilkunastu krajach Europy i Ameryki Północnej. mali bracia Ubogich od ponad dwudziestu lat działają również w Polsce. Obecnie Stowarzyszenie realizuje swoje autorskie programy wolontariatu dedykowanego osobom starszym w 13 miastach. Program „Obecność” to w naszym kraju najbardziej rozwinięty program wolontariatu systematycznego wspierającego seniorów.

Polityka Senioralna: mali bracia Ubogich funkcjonują w Polsce od ponad 20 lat. Najpierw działaliście w Warszawie, Poznaniu, Lublinie. Dekadę temu pojawiły się w sieci nowe miasta, w których prowadzicie działania wolontariackie wobec osób starszych, osamotnionych i samotnych. W ilu miastach jest dziś obecna organizacja?

Joanna Mielczarek: Dziś organizacja istnieje w 13 miastach w Polsce. Jeśli spojrzeć na globalną liczbę miast w Polsce, to pewnie niewiele. Ale nasza sieć jest rozsądnie planowana i rozwijana tak by nowym punktom zapewnić stabilność. Nie uruchamiamy ich żeby przetestować działalność i ewentualnie zamknąć.

Ja bym powiedział, że fakt obecności w 13 miastach to bardzo duże osiągnięcie. To czyni z Was wręcz jedną z największych organizacji aktywnych na rzecz osób starszych. Są oczywiście duże związki, ale one raczej formalnie łączą punkty na mapie, stanowią podstawę dla sieciowania lokalnych aktywistów i stowarzyszeń działających na rzecz seniorów, w dodatku w różnym stopniu i z różnym powodzeniem. To jest oferta jakościowo nieraz słaba, czasem realizowana od grantu do grantu.

My działamy stale, regularnie. Nie zamykamy drzwi w czasie na przykład wakacyjnym bądź w oczekiwaniu na wyniki konkursu. Deklarujemy, że będziemy obecni w życiu starszych osób więc musimy w nim być obecni tak długo jak długo będziemy potrzebni.

Ilu wolontariuszy i seniorów wspieranych przez wolontariuszy funkcjonuje w Waszej sieci?

Obecnie jest to około 800 par funkcjonujących w relacji wolontariusz i podopieczny, czyli senior lub seniorka. Więc no to jest ponad 1600 osób w 13 miastach w całej Polsce. Relacje między nimi nie są incydentalne, ograniczone do punktowych spotkań z jakiejś okazji. To jest systematyczna relacja o głębszym charakterze, utrzymywana w wielu wypadkach przez długie lata. Założenie jest takie, żeby każda osoba starsza przyjmowana do naszego Programu „Obecność”, zyskiwała wolontariusza obecnego w jej życiu w sposób możliwie systematyczny. Osobę, która zagości w życiu na dłużej, z którą może uda się zbudować relację przyjacielską. Oczywiście mamy sytuacje, w których jedna osoba starsza ma tych wolontariuszy dwóch czy więcej. Przez te dwie dekady naszych działań wolontariuszami mbU były tysiące osób, które uwrażliwiły się na sprawy osób starszych i często trwale włączyły w działania wolontariackie realizowane w ich otoczeniu. W tej relacji zyskują osoby starsze – dzięki wolontariuszom mniej osamotnione. Zyskują wolontariusze.

Zyskuje społeczeństwo obywatelskie bo osoby, które stały się wolontariuszami dzięki Wam pewnie zostają nimi dłużej, z Wami lub już w innych projektach. Nie mówiąc o tym, że część z nich przechodzi z czasem na pozycje aktywizmu obywatelskiego gdzie podejmują działania organizatorskie. 

Tak, korzyści są kompleksowe. Niemniej najważniejszą dla nas jest wypełnianie życia osób starszych obecnością innego człowieka, zmniejszanie odczuwalnej samotności, która ma destrukcyjny wpływ na ich życie.

Zaczynaliście od dużych ośrodków, ale pojawiacie się również w mniejszych, tj. miastach satelickich wobec głównych ośrodków. Była Warszaw, pojawił się Pruszków. Zaistnieliście w Łodzi, teraz rozpoczęliście działania w Pabianicach. W jaki sposób inicjujecie działania w nowych ośrodkach? Czy zgłasza się lokalny partner, który zna waszą misję i zaprasza do siebie?

Najbardziej komfortowa sytuacja dla nas to taka, gdy jesteśmy zapraszani do rozmowy. Widzimy wówczas jaka jest świadomość potrzeb osób starszych. Jeśli widzimy zrozumienie tych potrzeb to wiemy, że jedną nogą już jesteśmy w domu.  Powstaliśmy oddolnie, z ruchu ludzi, którzy dostrzegli konkretne problemy i zabrali się za ich rozwiązywanie. Więc gdy widzimy w nowej miejscowości samorządowców czy aktywistów, którzy też definiują problemy i chcą je rozwiązywać to wiemy, że najpewniej razem damy radę. Dla nas jest bardzo ważne by nie pełnić roli skoczków spadochronowych, którzy są ledwie ambasadorami jakiejś idei i mają za zadanie przyjechać, zainstalować jakieś rozwiązanie, które gdzieś się przyjęło, uszczęśliwiać ludzi trochę na siłę. Musimy zawsze zrobić lokalny rekonesans, ocenić potrzeby, specyfikę miejsca. Jeśli zyskujemy sojuszników mogących razem z nami zakasać rękawy i zacząć pracę to robimy to.

W pierwszym półroczu 2024 roku liczba osób starszych w Polsce wyniesie 10 milionów osób. Ale wiele osób, też w samorządach czy trzecim sektorze wciąż nie jest świadoma procesów demograficznych, lokalnych konsekwencji dynamiki tych procesów, a tym bardziej konieczności proaktywnego reagowania na potrzeby seniorów.

To czasami widać przy pierwszych naszych rozmowach z partnerami z nowych ośrodków. Ale w wielu wypadkach świadomość jest bardzo duża. Także świadomość partycypacyjnego podchodzenia do rozwiązywania problemów społecznych lub łagodzenia tych problemów. My staramy się rozmawiać z lokalnymi decydentami, innymi organizacjami pozarządowymi. I często właśnie widzimy przychylność lokalnych partnerów do takich międzysektorowych rozmów, widzimy świadomość potrzeby opracowania trwałych rozwiązań właśnie w partnerstwach gdzie różne zasoby czy metody się uzupełniają.  Zawsze tez jesteśmy zainteresowani zdaniem lokalnych organizacji, które działają na rzecz osób starszych lub organizują wolontariat. Możemy się od nich wiele dowiedzieć, nauczyć. Możemy skorzystać z ich wsparcia, albo pomóc im.

Waszą misją jest prowokowanie, uruchamianie, animowanie relacji obejmującą wolontariuszy oraz osoby starsze. Ten kontakt może się odbywać w bardzo różnych miejscach. To może być miejsce publiczne przyjazne rozmowie, może to być mieszkanie osoby starszej – miejsce najlepiej oswojone przez nią.  Czy ważne jest dla Was uruchamianie swoich miejsc  tych spotkań i miejsca integracji samych wolontariuszy?

Miejsce jest bardzo ważne, ale to nie musi być miejsce na wyłączność, centrum dowodzenia. Zawsze na miejscu staramy się zbudować taką koalicję, która pomoże nam przynajmniej na początku skorzystać z zasobów organizacji czy samorządu. Jest wiele miejsc, w których funkcjonują sieci wsparcia NGOsów czy inkubatory, które zapewniają wspólną infrastrukturę. To miejsce spotkań jest faktycznie ważne, choćby na spotkania z kandydatami na wolontariuszy.

No właśnie, wiele osób postrzega wolontariat jako takie działanie eventowe. Tymczasem systematyczny wolontariat jest rozłożony w czasie, wymagający infrastruktury, ciągłej animacji. I gdy tego brak to najczęściej nie wychodzi. Jest wiele organizacji, które wolontariat uruchamiały i szybko zamykały bo myślały, że to się odbędzie na zasadzie organizacji spotkania informacyjnego, przeszkolenia zewnętrznym ekspertem, a potem wszystko już miało działać samoistnie.

Proces uruchamiana i utrzymywania udanego działania wolontariackiego jest wieloetapowy i wymaga ciągłego wsparcia. Mogą się przecież pojawić sytuacje trudne, na które trzeba zareagować. Wolontariusze chcą się rozwijać, uczyć od siebie, integrować. Te wszystkie działania wymagają zaopiekowania.  Weźmy takie rozmowy z osobami zainteresowanymi realizowaniem się jako wolontariusze. Te rozmowy są długie a cały proces również przewiduje możliwość niewłączenia kandydata w wolontariat, np. w sytuacjach gdy widzimy niską motywację lub inne problemy. Do takich rozmów, do późniejszego przygotowania potrzebujemy przyjaznego miejsca. Więc jak w jakimś mieście okrzepniemy to staramy się potem zawalczyć o swój lokal. One są mniejsze, większe, ale zawsze staramy się, żeby miały część bardziej biurową, w której pracują koordynatorzy, a także część wspólną  gdzie mogą się spotykać nasze duety lub większe grupki, gdzie mogą się spotykać i szkolić nasi wolontariusze.

Bardziej dom wolontariatu niż wspomniane „centrum dowodzenia”. Wydaje mi się, że takie miejsce fizyczne jest ważne także dlatego, że można je podejrzeć, odwiedzić, włączyć się lub nawet zapożyczyć rozwiązania. No i nie łudźmy się, dla relacji obejmujących osoby starsze miejsca są ważne. To w fizycznych przestrzeniach, a nie w internecie, rozwijają się relacje.

Oczywiście nie zawsze musimy mieć własny lokal lokali, natomiast zawsze znajdujemy komitywę czy to z lokalną kawiarnią, jak na przykład w Świdniku, czy to dogodnie położone miejsce aktywności lokalnej, jak w Pruszkowie.  Ważne by te miejsca były dostępne, w znaczeniu dogodnego położenia i w znaczeniu dostępności dla osób z niepełnosprawnościami.

Niestety samorządy często utrudniają to „umiejscowienie” jakiejś organizacji czy efektywnego programu. Wciąż zdarza się, że w jakiejś miejscowości, nawet sporej, miejsce dla seniora ma być jedno i najlepiej nie w centrum. Budowanie obszerniejszej sieci oferującej różne usługi i ofertę blisko miejsca zamieszkania osób starszych to już aberracja…

Dobre działania są w stanie się obronić, a świadomość samorządów jednak się zmienia.

Jak wygląda w ogóle wchodzenie do Programu osoby wolontariusza? Jakie są jego pierwsze kroki? Pamiętajmy, że część kandydatów nie była wcześniej zaangażowana w wolontariat lub nie miała styczności z osobami starszymi.

Czasem jak słyszymy od kandydata czy kandydatki, że ma seniorów w rodzinie, bo jego mama albo tata mają 48 lat… to widzimy jak wiele mamy jeszcze do zrobienia w kwestiach budowania świadomości na temat starzenia się. Ale wykonujemy i tę pracę, nie obrażamy się na rzeczywistość, która jest bardzo złożona, czy na ludzi którzy są bardzo różni. Każda osoba, która myśli o wolontariacie u nas w pierwszej kolejności zgłasza się przez formularz na stronie. Nie są to tylko dane, trzeba się trochę rozpisać, włączyć w proces zgłoszenia autorefleksję. Staramy się sprowokować potencjalnego wolontariusza do odpowiedzi na kilka podstawowych pytań, w tym o motywację i zasoby czasowe. Ten czas jest bardzo ważny bo nasi wolontariusze udostępniają innej osobie swój czas przynajmniej raz w tygodniu, zazwyczaj kilka godzin tygodniowo. Trzeba otworzyć swój kalendarz i sprawdzić, czy faktycznie ma się takie zasoby. Czasami zdarza się tak, że kandydat mówi „Nie będę tego wypełniał, to jest za długie, jakby naprawdę mnie chcieli, to by to ułatwili ten proces”. Tymczasem taki formularz pozwala zbudować obu stronom świadomość potrzeb i wyzwań…

Co się dzieje po takim spotkaniu? Jak należy postępować żeby wolontariusza wprowadzić w odpowiedzialne zadanie jakim jest wspierająca obecność w życiu osoby starszej?

Wolontariusz, wolontariuszka musi przejść obowiązkowe szkolenie wprowadzające do wolontariatu. I tam dowiaduje się jak ten wolontariat może wyglądać i jakie są oczekiwania osób po drugiej stronie czyli seniorów. Te warsztaty prowadzą trenerki i psycholożki. Omawiane tam są studia przypadku, różne sytuacje możliwe do wystąpienia. Na tych warsztatach próbujemy też dowiedzieć się od osoby zainteresowanej wolontariatem jakim człowiekiem jest i z jakimi osobami lepiej się rozumie i komunikuje. Bo na tym etapie nie ma jeszcze tego „zmaczowania” pary. Dopiero po przygotowaniu zapoznajemy wolontariusza z jego nowym, starszym przyjacielem, przyjaciółką. Czasem jest tak, że te osoby faktycznie nawiązują dobrą relację, ale bywa też, że ten kontakt nie jest najlepszy. To nie znaczy, że wolontariusz się nie nadaje, albo osoba starsza nie jest gotowa, tylko, że trzeba spróbować jednak innego zestawienia osób tak by bardziej do siebie pasowały.

Potem oczywiście jest cały proces, który pomaga nam, koordynatorom, koordynatorkom, prowadzić tego wolontariusza, podtrzymywać nawiązaną relację, też reagować na różne sytuacje w życiu, które budują jakąś barierę albo nieporozumienie. Bo to jest trochę taki, no jednak zaaranżowany, ale związek. I ta relacja po prostu może nie wypalić. W takiej sytuacji naszym zadaniem jest odpowiednio szybko zareagować i dokonać zmiany w tej parze, tak aby żadna ze stron nie zniechęciła się.

A po jakimś czasie zwyczajnie, po ludzku nie znudziła… Czasem chcemy coś robić, spełniać się w jakimś obszarze, ale przytłaczają nas trudności i wtedy nawet rzeczy, które lubimy tracą atrakcyjność.

I w relacji iw wolontariacie przechodzimy taką ścieżkę jak w nowej pracy czy związku emocjonalnym. Kiedy zapoznajemy się, jesteśmy na tym hype’ie. Potem wchodzi codzienność, często dodatkowe wyzwania, spadek energii. Musimy ze sobą czasami zjeść kawałek soli, coś nie gra jak wcześniej. Ale też nie możemy się w tym wszystkim zamęczać. My nie promujemy wolontariatu jako jakieś romantycznej historii, która daje tylko satysfakcję. Tłumaczymy, pokazujemy, wspólnie z wolontariuszami analizujemy zmiany dynamiki w relacjach. My chcemy żeby to była pasja, ale też i świadoma praca, którą wolontariusze będą traktowali poważnie bo wiąże się z nią odpowiedzialność za drugiego człowieka.

Znam kilka organizacji, które próbowały robić mniej więcej to co Wy. W różnych miastach, też w małych gminach, gdzie relacje między wolontariuszami i osobami starszymi mogły być trochę łatwiejsze do nawiązania bo czasami ludzi tych łączyły wspólne miejsca aktywności czy po prostu lokalne realia życia społecznego, wszystko to co tworzy jakieś wspólne uniwersum. Niestety niemal zawsze, pomimo dobrego punktu wyjścia, ten wolontariat się nie udawał. I w efekcie te programy, wymagające dużo pracy, zamykano, często z poczuciem porażki. Mam wrażenie, że jednym z podstawowych defektów było to, że ludzie nie byli angażowani w komunikację z organizacją prowadzącą, w komunikację między sobą. Nie podtrzymywano w nich takiego wrażenia, że uczestniczą w czymś naprawdę ważnym. Puszczono w działaniu zupełnie samopas, nie mobilizowano wolontariuszy, nie monitorowano satysfakcji seniorów, nie dbano o budowanie społeczności. Animatorzy tych organizacji bardzo się dziwili, że sprawy w ten sposób przebiegły, że ich zamysł się nie spełnił. Było tam wręcz wiele pretensji – do wolontariuszy, że tak słabo zaangażowani, do biorców wsparcia, że ciężko się do nich dopasować, do wszystkich w zasadzie o to, że trzeba „prowadzić za rękę”.

To jest praca po każdej stronie. Pracuje wolontariusz, angażuje się senior, pracujemy my żeby tą niełatwą, bo międzypokoleniową, relację utrwalić. Żeby wszyscy byli zadowoleni, wszyscy muszą się starać.

W jaki sposób w sieci relacji pojawia się nowa osoba starsza? Czy oczekujecie od seniora czy seniorki inicjatywy w wejściu do Programu? Bo pewnie wiele jest też osób, które chcą uszczęśliwić swojego rodzica czy inną bliską osobę straszę zgłaszając do Programu. Te osoby często traktują różne oferty dedykowane seniorom jako swoistą pomoc społeczną dla seniora, a dla siebie pomoc wytchnieniową. Tymczasem ich rodzic może nie być chętny do takiej interwencji.

Łatwo jest nam ocenić czy osoba starsza chce być w nowej relacji, czy widzi tam dla siebie korzyść. I faktycznie, czasem motywacji do tego spotkanie jest niewiele. Potrzeba nikła. Więc nic na siłę.   Najczęściej zgłaszają się seniorzy, seniorki z własnej inicjatywy. Dzwonią na numer informacyjny bo ktoś im powiedział o Programie. A czego szukają te osoby? Z tych rozmów najczęściej bije potrzeba kontaktu, bardzo wyraźne osamotnienie. To nie jest chęć dodania nowego znajomego do bazy wielu relacji. Są takie osoby, które mówią, że chciałyby, żeby wolontariusz zadzwonił po prostu raz na kilka dni. Bo nikt inny nie dzwoni.

Senior seniorowi nierówny. Osoba w wieku 63 lat ma zupełnie inne potrzeby niż ta w wieku 93 lat. I statystycznie osoba w wieku 63 lata jest wciąż w sporej liczbie relacji, może nie głębokich, ale zawsze. A ta 80+ czy 90+ już w liczbie relacji radykalnie niższej bo po prostu ludzie z jej grupy pokoleniowej, parter, znajomi, sąsiedzi, rodzina odeszli.

Nasze średnie, średnia wieku naszego seniora, seniorki w Programie, to jest osiemdziesiąt trzy lata. 80+ to jest dla nas raczej taki standard bym powiedziała. Ludzie wdowieją, tracą znajomych, a że są mniej mobilni lub bardziej chorzy to nie mają możliwości nawiązania samodzielnie nowych relacji. Otwierają swoje notesy, żeby wykreślić znów nazw czyjś numer. To te osoby są kluczowymi odbiorcami naszych działań bo po prostu w największym stopniu potrzebują drugiego człowieka. Czasem nasz wolontariusz będzie jedynym człowiekiem, z którym będą utrzymywać regularne relacje.

Czy służby społeczne proszą Was o wsparcie? Ich obowiązkiem jest zadbać o osoby w bardzo poważnej sytuacji, choroby, niesamodzielności. Brakuje rąk do pracy by zajmować się seniorami stosunkowo dobrze funkcjonującymi, którym doskwiera samotność. Nawet jeśli ta samotność wpływa bardzo poważnie na zdrowie, na kondycję psycho-fizyczną.

Pracujemy z instytucjami pomocy społecznej. Mamy podpisane porozumienia o współpracy, gdzie właśnie pracownicy socjalni bywają naszymi sojusznikami i dokonując diagnoz potrzeb swoich podopiecznych uruchamiają kontakt z nami.  Oczywiście konieczne jest sprawdzenie czy rzeczywiście ten człowiek ma życzenie nas zaprosić do siebie.

Ludzie w relacji mogą się nie polubić. I wtedy ten kontakt „pęka”. Czy zdarza się, że powodem jest ageizm? Czy zdarzają się sytuacje, że młoda osoba mówi po prostu „nie, ja nie rozumiem seniorów, mi się to nie podoba”?

Praktycznie nie ma takich sytuacji, chyba z uwagi na ten jednak dość długi proces związany z rekrutacją.. Osoba, która już przechodzi ten nasz cykl wykazuje się jakąś determinacją. I wyraża w ten sposób, że chce się czegoś uczyć, pokonywać trudności, lepiej rozumieć innego człowieka. Pamiętajmy o tym, że wolontariusz ma systematyczny kontakt z koordynatorem, który jest zainteresowanym tym, czy rzeczywiście wolontariusz zaczyna się dobrze czuć w nowej relacji i w ogóle w organizacji, bo przecież ta osoba staje się częścią naszej społeczności. I może na nas liczyć też w momentach dla siebie trudnych. W 2022 roku wprowadziliśmy autorski program wolontariatu liderskiego. Wolontariusz ma takiego swojego lidera, który jest bardzo mocno zaangażowany w organizacji, mocno się z nią utożsamia. I swój entuzjazm umie zaangażować w mobilizowanie innych jako ich sojusznik.

Wolontariusze pewnie często przeżywają sytuacje trudne dla osób starszych. I pewnie nie raz zastanawiają się czy dadzą radę podołać w sytuacji gdy potrzeby tej osoby zmieniają się.

Tak, wolontariusze działają przecież z osobami starszymi, często sędziwymi. I takie osoby często w ciągu kilku tygodniu mogą zacząć radykalnie gorzej funkcjonować. Słabną, popadają w gorszy stan psychiczny, ich funkcje poznawcze potrafią się bardzo szybko zmienić na gorsze.. W takiej sytuacji wolontariusze trochę tracą grunt pod nogami, zastanawiają się co się dzieje. Pojawia się stres, często naturalna pogłębiona troska, ale i wiele obaw.  My wolontariusza staramy się wtedy podtrzymać na duchu, przygotować też na najgorszy scenariusz. Docelowo nie chcemy tej osoby tracić bo ona może swoje zaangażowanie włączyć w kolejne relacje i dalej czynić dobro.

Mamy coraz więcej osób starszych, długość życia się wydłuża. Wydłuża się też okres życia na niższym poziomie samodzielności, w większym wyłączeniu z relacji. Pojawia się systematyczne osamotnienie lub głęboka samotność. Czy z tym problemem da się coś zrobić systemowo w ogóle?

Jestem przekonana, że można do tego zmierzać i można ustawić sobie to za cel. Nasza organizacja ustawiła sobie to właśnie za główny cel. Obecnie jest większe niż przed kilkoma laty rozumienie tego wyzwania, jakim jest samotność i osamotnienie. Trochę, niestety, pomógł nam ten COVID. Bo w jakiejś mierze każdego z nas, jak nas zamknięto w domach, postawiono w sytuacji osoby starszej, która nie wychodzi ze swojego domu bo albo nie może, albo nie ma po co. Każdy z nas stał się więźniem czwartego piętra i trochę zrozumiał o co z tym osamotnieniem chodzi i jak ważni są ludzie. Samo wyzwanie samotności jest dziś problemem globalnym. Mówiliśmy o tym, jak to dotyka osoby starsze. Ale to dotyka tak naprawdę nas wszystkich.

Wasze działania są więc też formą profilaktyki. Wolontariusze też w jakimś sensie uczą się wchodzić w nieoczywiste, niespontaniczne relacje. Ta zdolność do wykonywania wysiłku by być z kimś zostanie im na dłużej. Czy widzisz konieczność zaangażowania w działania niwelujące osamotnienie i samotność instytucji państwa, samorządów lokalnych, które są najbliżej seniorów? W przeświadczeniu wielu polityków i urzędników rolą państwa jest zapewnić podstawowe usługi, służbę zdrowia, system ubezpieczeń społecznych, etc. A nie jakieś miękkie działania wobec samotności. Subiektywnie odczuwana samotność to, w tym ujęciu, problem indywidualny.

My realizując nasze działania potrzebujemy sojuszników i partnerów. Takich z wyobraźnią, poczuciem możliwości poprawiania jakości życia ludzi. I szczęśliwie takich odpowiedzialnych partnerów, gotowych na niestandardowe działania, jest coraz więcej. I nie jest prawdą, że ci partnerzy, dajmy na to samorząd, nic nie mogą zrobić. Bo już robią wiele i czasem wystarczy niewielka zmiana, racjonalizacja i efekty od razu się pojawiają.  Powstaje w Polsce dużo różnego rodzaju miejsc lokalnych, centrów społecznych, do których seniorzy mogą przyjść. Tam realizowane są różne aktywności, które, no, czasami zagospodarowują ten nadmiar czasu wolnego, prawda, albo też pomagają w nawiązywaniu nowych relacji. Jednak senior musi się o ich dowiedzieć i musi do nich dotrzeć. Czasem konkretną osobę trzeba poinformować, zaprosić żeby czuła się mile widziana. A czasem trzeba też przywieźć z dalszej odległości bo czasem już kilka kilometrów do pokonania w wiejskiej gminie bez kolei, bez autobusu to jest problem. Zwłaszcza dla osoby niepełnosprawnej, która nawet na przystanek nie przemieści się sama, bo raz, że ma problem w poruszaniu się, dwa, że napotyka liczne bariery architektoniczne. Zawsze można tworzyć ułatwienia do obecności osób starszych we wspólnotach lokalnych.

Jak oceniasz w ogóle z perspektywy już wieloletniego doświadczenia, współpracy z samorządami? Moim zdaniem powoli bo powoli, ale zmienia się na lepsze. Jednak cały czas bardzo wielu samorządowców de facto nie realizuje świadomej i zorganizowanej polityki na rzecz osób starszych. Choć twierdzą, że no przecież uruchomili radę seniorów, która najczęściej nic nie robi, albo jakąś zniżkową kartę seniora sprezentowali…

Jest różnie. Różny też jest ten poziom świadomości, zaangażowania a nawet zdolność do diagnozowania potrzeb i projektowania rozwiązań. To to są samorządowcy, ale cały czas to są ludzie. I też po prostu różni ludzie. I my mamy przykłady, gdzie tak naprawdę osoba w randze wiceprezydenta była tak zdeterminowana do tego, żeby nasza organizacja była w jego mieście, że wspólnie zrobiliśmy wszystko by się w nim pojawić i działać. Ale i też w  wielu miejscach mamy  do czynienia z działaniami fasadowymi. Diagnozując jakąś nową lokalizację, my się często dowiadujemy, że dana miejscowość ma w przyszłym roku czy najbliższe lata inne priorytety niż poprawa funkcjonowania osób starszych. Samorządowcy stamtąd często nie wiedzą jak im się zmieni demografia w ciągu tych lat. W końcu podejmą działania tylko już im będzie trudniej.

Mam nadzieję, że powiększycie w przyszłości sieć. Wasza misja jest bardzo ważna, sposób jej realizacji imponujący. Życzę Wam sto lat.

Zauważ, że, jak śpiewamy komuś sto lat to trochę śpiewamy samym sobie. Jesteśmy świadomi, że też się starzejemy. Tylko czasami potem to wypieramy i seniorów postrzegamy jako tych onych, innych. Tymczasem minie kilka chwil i sami będziemy tymi onymi. Starość to jest nasza sprawa, naszych ludzi wokół, nas samych w przyszłości.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.