Czy można opiekować się bliskimi bez wchodzenia w ich prywatność? Czy technologia może nie tylko wspierać, ale i przewidywać potrzeby seniorów? Remigiusz Danych, pomysłodawca systemu AnnA i prezes GlobalRnD przekonuje, że tak. Jego zespół od lat tworzy rozwiązania, które przenoszą troskę o człowieka na zupełnie nowy poziom. W wywiadzie dla Polityki Senioralnej opowiada o drodze od termowizji do sztucznej inteligencji, deinstytucjonalizacji opieki i o tym, dlaczego najważniejsze w tym wszystkim są godność i intymność podopiecznego.
Zacznijmy od początku – co sprawiło, że Pan i pański zespół zajęliście się właśnie tego typu innowacjami? Jakie kompetencje lub doświadczenia zaprowadziły Was w to konkretne miejsce?
Jesteśmy zespołem ludzi, którzy mówiąc wprost – lubią technologię. Technologia jest dla nas czymś naturalnym, bo pozwala jasno rozpisywać problemy i skutecznie je rozwiązywać. Podobnie jak w fizyce – nie tworzymy nowych teorii, ale korzystamy z tego, co już zostało opracowane, by stosować to w praktyce.
Ja osobiście zajmuję się tym zawodowo od 1999 roku, kiedy jeszcze jako student rozpocząłem pracę w Zakładzie Termografii Komputerowej na Politechnice Łódzkiej. W tamtym czasie wchodziła do użytku termowizja – nowe technologie, które dopiero zaczęto testować w zastosowaniach medycznych. Pracowaliśmy z lekarzami, profesorami, prowadząc badania nad alergiami czy układem krążenia. Dzięki kamerom termowizyjnym mogliśmy dokonywać bezkontaktowych pomiarów temperatury, co pozwalało na obserwację procesów zachodzących wewnątrz ciała bez zakłóceń.
Z czasem zaczęliśmy organizować konferencje termowizyjne, ściągające środowiska naukowe z całej Polski. To właśnie wtedy zaszczepiła się we mnie potrzeba i chęć rozwiązywania trudnych problemów. Pamiętam wizytę profesora Zbigniewa Religi, który mówił o wyzwaniach związanych z pracą nad sztucznym sercem – dla nas to był impuls do działania: co możemy dołożyć od siebie? Jak możemy pomóc?
Jako młodzi ludzie mieliśmy w sobie też trochę młodzieńczej odwagi, może nawet arogancji, ale dzięki temu podejmowaliśmy się wyzwań, których inni się bali – i często się udawało. To zbudowało naszą pewność siebie.
W pewnym momencie otrzymaliśmy też swego rodzaju potwierdzenie, że nasze podejście ma sens – do naszego zespołu trafił naukowiec pochodzenia wietnamskiego, pracujący na uniwersytecie w Australii. Odwiedził całą Europę w poszukiwaniu technologii do badań, jakie realizował. I wybrał właśnie nasz instytut i nasze rozwiązania. To był dla nas sygnał, że potrafimy tworzyć narzędzia do pomiaru rzeczy, które dla innych są nieuchwytne. Od tego czasu każde kolejne wyzwanie – niezależnie, czy dotyczyło straży granicznej, ratownictwa górniczego czy chemicznego, koncentrowało się wokół człowieka i jego bezpieczeństwa.
Skąd wzięła się decyzja o stworzeniu rozwiązań technologicznych właśnie dla domów opieki?
Naturalnym kierunkiem było dla nas zaangażowanie się we wsparcie osób starszych. W momencie, gdy zaczęło brakować miejsc w domach opieki, zaczęliśmy myśleć o systemach, które mogłyby usprawnić zarządzanie opieką i poprawić jej jakość. Dodatkowym impulsem były dramatyczne sytuacje – przypadki złego traktowania podopiecznych, które unaoczniły skalę kryzysu zaufania wobec tych placówek i pilną potrzebę zmian.
Wszystko zaczęło się od rozmów z osobami prowadzącymi domy opieki. Wiele z nich marzyło o stworzeniu nowoczesnego miejsca, w którym rodziny podopiecznych mogłyby mieć większy wgląd w to, co dzieje się z ich bliskimi. Tak narodził się pomysł stworzenia systemu, który w placówce stacjonarnej umożliwiałby monitorowanie codziennych aktywności – takich jak regularne spożywanie posiłków, korzystanie z łazienki czy nawiązywanie kontaktów z innymi mieszkańcami.
Czyli coś w rodzaju systemu automatycznego nadzoru?
Lepszym słowem byłby monitoring, ale taki, który ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa i udzielenie wsparcia. Taki system pozwala opiekunom skupić się na realnej, bezpośredniej pomocy, zamiast na ciągłym monitorowaniu. Z kolei rodziny – dzięki zdalnemu dostępowi – mogą na bieżąco sprawdzać, czy opieka nad ich bliskimi jest faktycznie realizowana zgodnie z ustaleniami.
W trakcie pracy nad tym rozwiązaniem zauważyliśmy jednak kolejny, rosnący problem: coraz więcej osób potrzebuje wsparcia, a liczba miejsc w ośrodkach opieki nie nadąża za tym zapotrzebowaniem.
I wtedy pojawił się pomysł, żeby wyjść poza mury ośrodków?
Dokładnie. Skoro w domach opieki pracuje personel, który już zna systemy i procedury, to czemu nie wykorzystać tego zaplecza, by wspierać też osoby, które dopiero czekają na przyjęcie? Chcieliśmy stworzyć rozwiązanie, które umożliwi zdalne monitorowanie seniora w domu. I tak powstał pomysł przekazania sprzętu do użytkowania w miejscu zamieszkania – by można było ocenić, czy ktoś faktycznie już wymaga pobytu w ośrodku, czy jeszcze nie.
Czyli to nie jest rozwiązanie tylko dla placówek?
To rozwiązanie dla każdego z nas. Mamy aplikację w telefonie i możemy w każdej chwili sprawdzić, co się dzieje. Ale to, co było kluczowe, to zadbanie o komfort i intymność użytkownika.
W jaki sposób?
Wielokrotnie słyszeliśmy od seniorów, że nie chcą być podglądani. Rozumiemy to. Każdy z nas chce zachować swoją intymność, nie chce czuć się inwigilowany. Sprostaliśmy temu. Nasze czujniki są ślepe – nie widzą światła, nie słyszą dźwięków. Ale dzięki analizie ruchu, temperatury czy obecności w pomieszczeniach można uzyskać informację, czy coś odbiega od normy, czy może trzeba zareagować.
Czyli prywatność jest tu kluczowa?
Absolutnie. Choć mamy doświadczenie z kamerami termowizyjnymi, wideo, przetwarzaniem obrazu – to nie tędy droga. Chcemy, by nasi bliscy czuli się bezpieczni, ale też wolni. Bardzo szanujemy ich prawo do intymności. Nasze czujniki analizują aktywność, ale nie ingerują w życie prywatne. To możliwe dzięki odpowiednio opracowanym algorytmom.
Z drugiej strony – sama technologia to za mało. Surowe dane, takie jak „otwarcie lodówki” czy „wejście do łazienki”, są trudne do interpretacji i nieprzyjazne dla użytkownika. Dlatego opracowaliśmy tzw. wirtualnych asystentów, którzy przetwarzają te informacje i przedstawiają je w prosty, zrozumiały sposób – np. „dzisiaj był ruch w kuchni”, „sen spokojny”, „aktywność w normie”. Dzięki temu użytkownik nie musi interpretować wykresów. Wystarczy spojrzeć i wiadomo: wszystko w porządku – albo coś jest nie tak, warto zadzwonić. To proste, ale bardzo skuteczne.
Jaką rolę w Waszych rozwiązaniach odgrywa sztuczna inteligencja?
To kolejny ekscytujący etap. Jeden z naszych kolegów – informatyk – testował system w domu. Wysłał dane z czujników do modelu AI i… dostał zwrotną odpowiedź, że jednego dnia przygotowywano dzieci do szkoły, a dwa dni później prawdopodobnie organizowano imprezę – bo wzmożona aktywność w kuchni przypominała przygotowania do przyjęcia. I miał rację – to były urodziny dzieci.
Czyli system może nie tylko informować, ale też przewidywać?
Na tym właśnie nam zależy. Żeby nie tylko reagować, ale też wyprzedzać zagrożenia. Pracujemy nad tym, by sztuczna inteligencja analizowała zachowania, porównywała je z typowym rytmem dnia i potrafiła ostrzec: „coś się zmienia”. Ale to wymaga dalszego rozwoju i otwierania kolejnych centrów badawczych.
Nasz zespół jest nieduży – liczy około ośmiu osób. Wynika to z faktu, że współpracujemy również z innymi wybitnymi specjalistami, a to wiąże się z wysokimi kosztami, z którymi taka firma jak nasza nie jest w stanie samodzielnie sobie poradzić. To profesjonaliści wysokiej klasy, a z takimi osobami trzeba pracować, jeśli chce się budować rzeczy przełomowe. Dlatego, kiedy udało nam się stworzyć pełną wersję systemu, zdecydowaliśmy się zaprezentować nasze rozwiązanie podczas targów Viva Seniorzy w Poznaniu – i muszę przyznać, że to był świetny ruch. Ilość pozyskanych kontaktów, rozmów, i wiedzy, które tam zdobyliśmy jest nie do przecenienia. Dzięki temu wyznaczyliśmy sobie nowe kierunki rozwoju.
Na początku nasze narzędzie miało służyć głównie do weryfikacji jakości usług już świadczonych seniorom. Tymczasem dziś mamy do czynienia z rozwiązaniem, które wspiera realną opiekę – i to w bardzo nowoczesny sposób. Łączy ono analizę wielu aspektów życia seniora z zachowaniem jego komfortu, bezpieczeństwa i – co bardzo ważne – intymności. Mówimy tu o dyskretnym, nienarzucającym się nadzorze.
Kto obecnie jest głównym odbiorcą Waszego rozwiązania?
Obecnie mamy dwie główne grupy docelowe. Pierwszą stanowią klienci instytucjonalni – najczęściej mniejsze firmy opiekujące się kilkunastoma podopiecznymi rozproszonymi po całym regionie. Dla nich nasz system jest realnym wsparciem w zarządzaniu personelem. Opiekunki korzystają ze specjalnych zegarków połączonych z naszym modułem GSM Serwer. Dzięki temu wiadomo, że dana osoba była w konkretnym miejscu i o określonej godzinie – bez konieczności ręcznego raportowania czy składania wyjaśnień.
Zegarek umożliwia „odhaczenie” rozpoczęcia i zakończenia wizyty, a czujniki rejestrują zakres wykonanych czynności, dając przejrzysty obraz codziennej pracy. To ogromna wartość nie tylko dla firm, ale także dla klientów prywatnych, którzy chcą mieć pewność, że ich bliscy otrzymują odpowiednią opiekę.
Drugą grupę stanowią użytkownicy indywidualni – głównie dzieci seniorów, które z różnych powodów nie mogą być blisko rodziców na co dzień. Kiedyś większość z nas mieszkała w pobliżu rodzinnego domu. Dziś wielu ludzi pracuje za granicą, mieszka w innych miastach, prowadzi intensywne życie zawodowe, a jednocześnie staje się opiekunami nie tylko dzieci, ale też starzejących się rodziców.
Nasz system pozwala im zachować spokój – dając wgląd w codzienne funkcjonowanie bliskiej osoby. Możliwość otrzymywania alarmów, np. po upadku, jest oczywiście istotna, ale jeszcze ważniejsza okazuje się zdolność do monitorowania zmian w zachowaniu – subtelnych sygnałów, które mogą świadczyć o pogarszającym się stanie zdrowia lub samopoczuciu.
Coraz częściej spotykamy się z sytuacjami, w których starsze osoby zostają same w dużych domach. Nie chcą się wyprowadzać – i mają do tego pełne prawo. To ich przestrzeń, ich dorobek życia. Dzięki naszym rozwiązaniom mogą tam pozostać, czując się bezpiecznie – a ich bliscy zyskują pewność, że wszystko jest pod kontrolą.
Warto też wspomnieć o trzeciej, rosnącej grupie zainteresowanych – deweloperach. Coraz częściej dostrzegają oni potencjał naszych rozwiązań. Powstają osiedla dedykowane seniorom, w których nie chodzi wyłącznie o architekturę czy lokalizację, ale także o technologiczną infrastrukturę wspierającą codzienne funkcjonowanie mieszkańców – dyskretną, komfortową i skuteczną.
Mam teraz pytanie techniczne. Jeśli system zauważy, że na przykład podopieczny przez dłuższy czas nie otwiera lodówki albo nie pojawia się w pomieszczeniu, w którym zwykle przyjmuje leki, czy wtedy uruchamiany jest jakiś alert? Kto otrzymuje taki sygnał? Jak wygląda taki proces w praktyce? Co się komu i gdzie „świeci”?
Opiekunowie otrzymują powiadomienie SMS oraz w aplikacji, jeśli osoba starsza nie zażyła leku. To działa za pomocą wirtualnego asystenta, który jest centralnym elementem systemu.
Czyli poprzez aplikację?
Tak, wirtualni asystenci to jedna z funkcji naszej aplikacji. Mamy aplikację webową, a obecnie dopracowujemy także aplikację mobilną. Całość działa dzięki połączeniu bezprzewodowych czujników, zegarka i tzw. Serwera GSM, który zapewnia łączność systemu z aplikacją, niezależnie od lokalnych warunków technicznych. Wystarczy go tylko podłączyć do prądu. Dodatkowo powiadomienia przychodzą też wiadomością SMS, gdyż jest to najprostsza forma komunikacji i najbezpieczniej trafia do użytkownika w razie zdarzenia wymagającego szybkiej reakcji.
Rozumiem też, że system potrafi wyciągać pewne wnioski na podstawie dłuższej obserwacji.
Tak, i tu ważna uwaga — na razie nie mamy automatycznej analizy trendów w dłuższej perspektywie, ale za to mamy bardzo sprawny system powiadomień. Wysyłamy SMS-y, generujemy komunikaty w aplikacji — zarówno ostrzegawcze, jak i informacyjne, które podpowiadają, co w danej sytuacji należy zrobić. To próba instytucjonalizacji pewnych działań, tak by użytkownik nie musiał się zastanawiać — tylko wiedział, co robić.
Czy istnieje możliwość, aby w sytuacjach awaryjnych system przekazywał sygnał bezpośrednio do firmy ochroniarskiej?
Tak, i właśnie nad tym aktualnie pracujemy. Finalizujemy umowy z firmami ochroniarskimi, ponieważ w sytuacjach kryzysowych to one mogą zareagować najszybciej. Oczywiście, to są dodatkowe koszty, ale naszym zdaniem to bardzo dobrze wydane pieniądze. Z naszych obserwacji wynika, że firmy te działają sprawnie, a co więcej – coraz częściej przechodzą szkolenia nie tylko techniczne, ale także z zakresu interwencji humanitarnych i społecznych, co nas bardzo pozytywnie zaskoczyło.
Zdarza się, że osoby starsze nie sygnalizują, że coś jest nie tak, nie chcąc martwić bliskich. Czy system może pomóc w takich sytuacjach?
Zdecydowanie. Często seniorzy nie chcą niepokoić bliskich, myśląc: „Nie powiem, że źle się czuję, bo syn przyjedzie z Warszawy, weźmie urlop, będzie się martwił, a to tylko chwilowa niedyspozycja.” Problem w tym, że często to wcale nie jest chwilowe. Dzięki naszemu systemowi jesteśmy w stanie zauważyć, że coś się dzieje – nawet jeśli dana osoba tego nie mówi.
Jak działa taki monitoring?
Jak już wcześniej mówiłem, system oparty jest na nieinwazyjnych czujnikach – na przykład detektorze ruchu przy drzwiach, szafce czy lodówce. Jeśli ktoś codziennie rano robi sobie herbatę, system to rejestruje. Gdy przez dłuższy czas nie ma żadnej aktywności – otrzymujemy sygnał, że coś może być nie tak. To są bardzo proste dane, ale niezwykle wymowne. I co ważne – system nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Nie chodzi o to, by kogokolwiek kontrolować czy wyręczać, ale o to, by być w tle – gotowym do reakcji, gdy naprawdę zajdzie taka potrzeba.
Czy rozwiązanie sprawdza się również w innych grupach niż seniorzy?
Tak, świetnie działa także w przypadku osób z niepełnosprawnością intelektualną, które mieszkają samodzielnie. System daje im większą swobodę i niezależność, a opiekunom – poczucie spokoju. Co więcej, działa to także edukacyjnie. Pokazuje, że można prowadzić samodzielne życie, jeśli tylko ma się odpowiednie wsparcie w tle.
Jakie wartości stoją za tym systemem?
Przede wszystkim – zaufanie komfort psychiczny i prywatność użytkowników. Nie tylko osoby objętej opieką, ale również jej rodziny. Ta technologia ma sens właśnie dlatego, że stoi za nią konkretna potrzeba: nie tylko bezpieczeństwo, ale też poprawa jakości życia.
Jakie są Wasze plany rozwoju?
Chcemy, by nasz system realnie trafił do ludzi – do gmin, domów seniora, rodzin, które opiekują się bliskimi. To nie jest już prototyp. To już działający system. Mamy za sobą dziesiątki prawdziwych historii – sytuacji, w których dzięki temu rozwiązaniu udało się pomóc na czas.
Co jest potrzebne, żeby rozwinąć system na szerszą skalę?
Nie jesteśmy korporacją z Doliny Krzemowej z milionowym budżetem. Jesteśmy grupą ludzi, którzy robią coś, co działa i ma sens. Potrzebujemy jednak impulsu, partnerstwa, zastrzyku energii, żeby przejść z etapu „kropelki” do „strumienia”. Nie chodzi o rzucanie pieniędzmi w próżnię, ale o mądrą skalę – pilotaże w kilkuset, a potem tysiącu domów. Do tego potrzebna jest współpraca: z samorządami, fundacjami, instytucjami publicznymi. To już nie jest gadżet. To jest realna infrastruktura opiekuńcza.
Czego lub kogo zatem Państwo szukają?
Partnera. Kogoś, kto powie: „Dobrze, zróbmy to razem – profesjonalnie, na poważnie. Zainwestujmy w rozwój, dokumentację, certyfikację, testy na dużą skalę.” Albo instytucji, która zdecyduje: „To ważne społecznie, wspieramy Was. Wprowadzimy to do 200 domów, zobaczymy efekty, pójdziemy dalej.” Skoro już wiemy, że system działa, byłoby błędem nie pociągnąć tego dalej.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Rozmawiał Przemysław Wiśniewski.