W lipcu 2019 roku rozpoczęły działalność pracownicze plany kapitałowe. To nowa formuła tzw. trzeciego filaru zabezpieczenia emerytalnego. Osoby, które zdecydowały się na oszczędzanie w tym programie, nie mogą jednak mieć poczucia, że czeka je beztroska starość.

Podstawowe założenia programu PPK są proste. Co miesiąc z poborów każdego pracownika między 25. a 60. rokiem życia na konto emerytalne trafia 2% pensji brutto[1] (chętni mogą podnieść ten odsetek do 4%). Pracodawca dokłada do tego 1,5% (to minimum ustawowe; firmy mogą zwiększyć swój udział również do 4%). Państwo, w ramach zachęty do oszczędzania, wpłaca na każde nowe konto 250 zł, a później ma dopłacać 240 zł rocznie. Zachęty te są nie od rzeczy, jako że pracownicze plany kapitałowe mają charakter nieobowiązkowy. Mimo że każdy zatrudniony zostaje w nie włączony automatycznie, zachowuje prawo do rezygnacji. Decyzję o wyjściu z programu musiałby złożyć na piśmie, a co więcej – powtarzać co 4 lata. W przeciwnym razie zostanie włączony w strukturę PPK.

Sprawę komplikuje fakt, że gromadzone w ten sposób środki mają być inwestowane na rynku kapitałowym. – „Ustawa więcej mówi o giełdzie, inwestycjach i napędzaniu wzrostu gospodarczego niż o zabezpieczeniu przed ryzykiem starości” – zauważa dr Janina Petelczyc ze Szkoły Głównej Handlowej, ekspertka w zakresie zabezpieczenia społecznego. – „Uwzględniono w niej wątki zabezpieczenia inwestycji, zwłaszcza w miarę zbliżania się wieku emerytalnego. Odnotowano, że środki osób młodych mają być inwestowane bardziej agresywnie, a starszych – lokowane bezpieczniej. Nie wprowadzono natomiast do niej żadnych przepisów dotyczących gwarantowanej stopy zwrotu ani waloryzacji świadczeń” – dodaje. 

Skąd się wzięły PPK

Samodzielne oszczędzanie na emeryturę to zawsze dobry pomysł, a szczególnie we współczesnej Polsce. Powodów jest kilka. Wiek emerytalny – zgodnie ze światowymi tendencjami podniesiony za rządów Platformy Obywatelskiej – został w 2017 r. ponownie obniżony przez Prawo i Sprawiedliwość. Co istotne, w Polsce mamy do czynienia z repartycyjnym modelem powszechnego systemu emerytalnego, zgodnie z którym bieżące wypłacanie świadczeń jest w praktyce finansowane ze składek odprowadzanych w tym czasie przez osoby pracujące. Malejąca stopa zastępowalności pokoleń (w rezultacie kryzysu przyrostu naturalnego, co oznacza, że coraz mniej zatrudnionych dostarcza środki na wypłaty coraz liczniejszych emerytur) oraz starzenie się społeczeństwa (coraz dłuższa przeciętna długość życia, czyli dłuższy okres pobierania świadczeń – i to przy wspomnianym skróconym okresie pracy zawodowej).

W efekcie, w świetle szacunków za 30 lat, gdy na emeryturę przejdą dzisiejsi 30-latkowie, przeciętna „emerytura ZUS-owska” ma wynosić między 30 a 40% ich ostatnich uposażeń brutto[2]. Dla porównania dzisiejsze emerytury, i tak oceniane jako niskie, oscylują wokół 60-70%. Dlatego właśnie dodatkowe formy oszczędzania na starość są tak ważne. Tymczasem w świetle wyników badań ponad 20% Polaków nie robi tego dotąd w żadnej formie[3].

– „Osoby objęte dodatkowym ubezpieczeniem, takim jak indywidualne konto emerytalne (IKE) lub indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) albo efektywne, a mimo to mało popularne, pracownicze programy emerytalne (PPE) stanowią drobny odsetek ogółu zatrudnionych. A skoro jednocześnie system otwartych funduszy emerytalnych (OFE) w praktyce przestaje odgrywać jakąkolwiek rolę, rząd zdecydował się na nowe rozwiązanie, jakim są pracownicze plany kapitałowe (PPK)” – wyjaśnia dr Petelczyc. – „Nie znaczy to jednak, że nowa ustawa nie budzi zastrzeżeń” – podkreśla ekspertka.

Czy to dobry plan?

Zdecydowanie, z jakim państwo polskie skłania obywateli do oszczędzania, jest niewątpliwą zaletą programu. Odnotować należy przede wszystkim niezwykle szeroki zakres podmiotowy ustawy o PPK. W nową formę oszczędzania na emeryturę włączeni zostają pracownicy, osoby wykonujące pracę nakładczą, członkowie rolniczych spółdzielni produkcyjnych, spółdzielni i kółek rolniczych, osoby fizyczne wykonujące pracę na podstawie umowy agencyjnej, umowy zlecenia lub innej umowy o świadczenie usług, a także członkowie rad nadzorczych.

Zachęcie do myślenia o zabezpieczeniu na okres starości służą zastosowane rozwiązania formalne (quasi-obowiązkowy charakter PPK – automatyczne włączanie do programu, konieczność cyklicznego powtarzania ewentualnych oświadczeń o rezygnacji) i oczywiście benefity finansowe. Te dwie kwestie mogą jednak budzić pewne wątpliwości.

Jakie? Po pierwsze, na co zwraca uwagę dr Petelczyc, z perspektywy najgorzej zarabiających utrata nawet 2% uposażenia brutto może okazać się odczuwalnym ubytkiem w comiesięcznych poborach. Osoba otrzymująca wynagrodzenie na poziomie płacy minimalnej (w 2020 r. 2600,00 zł brutto, 1920,62 zł na rękę) będzie miała w portfelu o 52 zł miesięcznie mniej. Z kolei pozorna oszczędność w postaci rezygnacji z planu jeszcze dotkliwiej pogłębi nierówności ekonomiczne, tyle że nie w okresie pracy, a po osiągnięciu wieku emerytalnego. Dlatego w ocenie badaczki potrzebnym uzupełnieniem obecnej ustawy są rozwiązania, które pozwoliłyby włączyć do systemu najniżej uposażonych. W tej funkcji sprawdziłyby się odpowiednio skalibrowane dopłaty, dzięki którym osoby osiągające dochód poniżej określonego poziomu mogłyby pozostać w systemie, a nie musiałyby tego robić kosztem obniżenia poziomu życia.

Kolejne pytanie jednak brzmi, czy budżet państwa stać na opłacanie choćby i dotychczas przewidzianych w ustawie zachęt. Przy optymistycznym założeniu autorów ustawy, że w PPK pozostanie ok. 75% pracowników, czyli ok. 8,5 mln osób, dopłaty początkowe i cykliczne pochłoną ok. 2 mld zł rocznie[4]. Traktowane jako transfery byłyby bez wątpienia znacznym wydatkiem. Co innego, gdyby spojrzeć na nie jak na inwestycję państwa w przyszły dobrobyt obywateli. Która optyka jest właściwsza?

– „Nowe rozwiązanie za mało koncentruje się na zabezpieczeniu godnej starości, a za wiele na potrzebie zasilenia rynku kapitałowego pieniędzmi z kieszeni pracowników i pracodawców oraz z budżetu państwa” – nie pozostawia złudzeń dr Petelczyc. – „W rezultacie potencjalne korzyści związane z zasileniem tego rynku oraz wzrostem inwestycji będą neutralizowane przez pogłębienie długu publicznego, wzrost kosztów pracy oraz obniżenie wynagrodzeń, co może wywołać spadek poziomu konsumpcji” – ostrzega ekspertka.

Wszystko, co dobre…

Być może największe wątpliwości w ustawie wprowadzającej PPK budzi formuła wypłaty zebranych oszczędności, w istocie nierealizująca nadzieje wiązane z programem. Bez względu na obecne zróżnicowanie wieku emerytalnego (kobiety – 60 lat, mężczyźni – 65 lat), pierwsze świadczenia wszyscy oszczędzający w ramach pracowniczych planów kapitałowych mają otrzymać już w 60. roku życia[5]. Co więcej, 25% zgromadzonych środków otrzymają od razu, a pozostała część w większości przypadków zostanie im rozdzielona na 120 miesięcznych rat.

Oznacza to, że większość uczestników i uczestniczek PPK dodatkowe kwoty emerytury będzie pobierać tylko do 70. roku życia, więc w późniejszej starości, gdy potrzeby i wydatki są często najwyższe, a możliwości zarobku znikome, pozostanie z samą emeryturą z systemu powszechnego.

Czy w rezultacie pracownicze programy kapitałowe zapewnią komukolwiek dostatnią starość? Pierwsze prognozy przedstawione przez rząd były bardzo pozytywne – mówiły o wzroście kwoty miesięcznych świadczeń emerytalnych o 10 do nawet 25% procent. W sposób dość tendencyjny wyliczenia te oparto jednak na przykładzie osób o średnich zarobkach i pełnej ciągłości pracy, a przede wszystkim – gromadzących składki o maksymalnym możliwym wymiarze (8%). Tymczasem, jak pamiętamy, ten poziom oszczędzania wymagałby dobrej woli i szerokiego gestu wszystkich kolejnych pracodawców.

Wyliczenia pokazują, że pozytywne efekty oszczędzania odczują głównie osoby obecnie bardzo młode, które mają przed sobą długi okres opłacania składek, o ile uda im się uniknąć większych przerw. W realiach obecnego systemu i wobec wyzwań, z jakimi spotykamy się na rynku pracy, może okazać się, że z perspektywy większości ubezpieczonych pracownicze plany kapitałowe są rozwiązaniem niekorzystnym.


[1] Ustawodawca zastrzegł, że jeśli wynagrodzenie uczestnika PPK osiągane z różnych źródeł w danym miesiącu nie przekroczy kwoty odpowiadającej 1,2-krotności minimalnego wynagrodzenia, składka będzie mogła zostać obniżona, ale do poziomu nie niższego niż 0,5% wynagrodzenia.

[2] Wg prognozy OECD z 2012 r.: https://www.oecd.org/env/indicators-modelling-outlooks/49846090.pdf.

[3] Badanie ARC Opinia dla Izby Zarządzania Funduszami i Aktywami z lutego 2019 r.. 26% ankietowanych odkładało oszczędności w banku. 19% opłacało składki na OFE, a 10% na polisę ubezpieczeniową. 6% badanych oszczędzało w ramach IKE lub inwestowało w nieruchomości. Szczegóły na https://serwisemerytalny.rp.pl/co-piaty-polak-nie-odklada-nic-na-starosc/.

[4] Faktycznie w pierwszym etapie, który objął największe przedsiębiorstwa, zatrudniające co najmniej 250 pracowników, do PPK przystąpiło łącznie 1,1 mln osób na 2,9 mln do tego uprawnionych czyli 39%.

[5] Wyjątkowo także wcześniej, w przypadku choroby własnej, dziecka lub małżonka. Oszczędności z PPK będzie można wypłacić wcześniej także na sfinansowanie wkładu własnego kredytu mieszkaniowego.