Bezwzględne wykorzystanie starszego człowieka dla korzyści majątkowej, udział w brutalnych ustawkach kibolskich, działania dające się zakwalifikować jako sutenerstwo, kontakty z kryminalistami i neonazistami. Wszystko to na ma sumieniu kandydat na najwyższy urząd w państwie. Już ułamek tego dorobku wykluczyłby z życia publicznego dowolną osobę. Tymczasem Karol Nawrocki wciąż ma szansę zostać głową państwa. 

Tekst: Przemysław Wiśniewski

Gdybyście wiedzieli o radnym gminnym, szeregowym urzędniku publicznym, aktywiście organizacji pozarządowej czy własnym sąsiedzie to wszystko, co zdołano udowodnić Nawrockiemu — jak byście zareagowali? Podejrzewam, że nie okazalibyście tej osobie zrozumienia i raczej wolelibyście nie mieć z nią kontaktów. Tymczasem wielu z nas postępowanie Karola Nawrockiego — kandydata na najwyższy urząd w państwie — zupełnie nie przeszkadza. Serio?

Nie przeszkadza to, że przejął za 12 tysięcy złotych mieszkanie warte kilkadziesiąt razy więcej? Że zrobił to kosztem osoby starszej, schorowanej, nie radzącej sobie życiowo? Że przekazując tej osobie niewielką kwotę na uregulowanie wykupu mieszkania z gminnego zasobu, podpisał z nią umowę zobowiązującą do płacenia sobie samemu wysokich odsetek (lichwa)? Nie przeszkadza, że kandydat na prezydenta RP zobowiązał się do opieki nad seniorem, gdy ten utraci samodzielność, a nie kiwnął palcem, gdy ów człowiek nie był już w stanie samodzielnie funkcjonować? Nie przeszkadza, że Nawrocki przez rok od znalezienia się seniora w Domu Pomocy Społecznej nawet się o tym nie dowiedział? Nie przeszkadza, że gdy już się dowiedział to nie zwrócił mu mieszkania? Nie przeszkadza, że nie pokrył prawie 100 tysięcy złotych poniesionych przez miasto Gdańsk na utrzymanie rzeczonej osoby starszej, choć zobowiązał się sprawować wobec niej dożywotnią opiekę i ponosić związane z nią koszta? Dla mnie – jako osoby działającej w prosenioralnych organizacjach pozarządowych to, co Nawrocki zrobił niesamodzielnej osobie starszej jest wyrazem absolutnej bezwzględności, najgorszym czynem wymagającym napiętnowania. Ale to niestety tylko część złożonej historii Karola Nawrockiego.

Wiemy dziś, że Nawrocki brał udział w brutalnych ustawkach kibolskich, za którymi od zawsze przecież stały zorganizowane gangi, często dokonujące rozbojów, handlujące narkotykami, trudniące się sutenerstwem. Środowiska kibolskie, których Nawrocki był częścią i z którymi nigdy nie przeciął znajomości, są odpowiedzialne za terroryzowanie lokalnych społeczności i brutalne konfrontacje z policją. Nie jest prawdą, że kibole po mordach walą wyłącznie siebie, wyłącznie na wyznaczonych arenach troglodyckich bitew. „Jebać policję”, to chyba najbardziej subtelna odzywka, jaką członkowie tych środowisk mogliby skierować do umundurowanych policjantów – trudno uwierzyć, że ci ostatni w przyszłości mogą prezydentowi-kibolowi salutować.

Doniesienia medialne, potwierdzane relacjami świadków, dobitnie wskazują, że Nawrocki pracując jako ochroniarz w sopockim Grand Hotelu trudnił się działaniami, które spełniają definicję sutenerstwa. Nawrocki wprowadzał do obiektu prostytutki i przekazywał do klientów. Z relacji świadków wynika, że czerpał korzyści (dostawał „dolę”, a do procederu wciągał innych) z trudnego położenia kobiet, często gnębionych i zastraszanych przez alfonsów i innych gangusów. Nie mogę uwierzyć, że piszę o człowieku, który może stać na czele państwa. I zadaję sobie hipotetyczne pytanie: jak osoba, która permanentnie wykorzystywała słabszych i robiła na ich położeniu biznes ma reprezentować wszystkich obywateli, w tym ofiary przestępstw, ludzi poniżanych, osoby systemowo defaworyzowane? Oczywiście to nie koniec opowieści o Karolu Nawrockim.

Już jako pracownik IPN Nawrocki potrafił wstawiać się za członkami swojego środowiska. W 2017 roku poręczył za Grzegorza Horodkę, pseudonim „Śledziu”, brutalnego kibola Lechii Gdańsk, aresztowanego wówczas za rozkręcenie burdy przed meczem piłkarskich reprezentacji Polski i Danii. Kibol, za którego Nawrocki poręczył spędził za kratami kilkanaście lat, w tym za rozboje. Jest też czynnym neonazistą, ma na ciele wytatuowane swastyki. I to prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej nie przeszkadza. A żyjemy w kraju doświadczonym przez nazizm jak żaden inny.

Prezydent RP pilnuje zasad konstytucyjnych, czuwa nad utrzymaniem praworządności, patronuje służbom publicznym. Tymczasem Karol Nawrocki wielokrotnie oszukiwał państwo. Nie był dobrym obywatelem i po prostu nie był dobrym człowiekiem. I nic się nie zmieniło od czasu, gdy robił to, co robił — dziś wciąż wprowadza w błąd opinię publiczną. Polityk do tego stopnia obłudny to zagrożenie dla reputacji naszego kraju i stabilności całego państwa.

Nawrocki reprezentuje tzw. obóz konserwatywny, narodowy, odwołujący się do tradycji, zasad przyzwoitości, nauczania kościoła. Jedno jednak deklaruje, drugie robi. Osiąga wyżyny hipokryzji. Ta niespójność nie przeszkadza jednak milionom wyborców PiS, której to partii Nawrocki jest potrzebny jako ostatnia deka ratunku. Jako prezydent będzie przecież mógł dalej wstrzymywać przywracanie praworządności, pogłębiać chaos w sądownictwie zniszczonym przez ludzi Kaczyńskiego i Ziobry, a przede wszystkim ułaskawiać każdego skazanego członka matki-partii, któremu zostanie udowodnione, że bezczelnie zagrabiał publiczne mienie.

Przerażające jest, że nad polskimi służbami mundurowymi patronat może sprawować osoba, która przez większą część swojego dorosłego życia łamała przepisy prawa, a policję czy prokuraturę z oczywistych przyczyn traktować musiała jak wrogów, sama będąc — jako kibol, poręczyciel przestępców, organizator usług prostytutek — wrogiem porządku publicznego i zasad współżycia społecznego. 

Sympatycy PiSu przedstawiają Nawrockiego jako Zorro. Tylko, że fikcyjna postać Zorra walczyła w interesie prawa i sprawiedliwości, przeciwstawiała się bezprawiu i niesprawiedliwości. Występowała w obronie biednych i pokrzywdzonych. Działała więc dokładnie na odwrót względem Nawrockiego, który nawet od starego sąsiada potrafił wyłudzić majątek.

Nie wiem czy człowiek z takim życiowym bajzlem jest w stanie w pełni się zrehabilitować. Wierzę, że tak. Niech to jednak robi nie sprawując najwyższego urzędu. Polska zasługuje na więcej. Obywatele zasługują na więcej. Nie róbmy sobie krzywdy. 

Zdaję sobie sprawę, że wyrażając kategoryczne osądy etyczne łatwo jest wpaść w pułapkę poczucia wyższości wobec osoby, której moralne wybory poddaje się ocenie. Łatwo też o „święte oburzenie”. Faktycznie, uważam że zdecydowana większość naszego społeczeństwa jest lepsza od Karola Nawrockiego. Nie jest mi wstyd z tą opinią, bo waga jego przewin jest spora. Nie czuję jednak „świętego oburzenia”, bo sam absolutnie nie czuję się święty. Nie jestem też oburzony zachowaniami i wyborami Karola Nawrockiego. 

Jestem nimi i Nawrockim po prostu wstrząśnięty i zawiedziony. Czuję się nimi, jako wyborca i obywatel, upokorzony. Czuję zawód, że mamy do czynienia z kandydatem tak mizernym i tak niemoralnym. Czuję, że ktoś, kto za nim stoi, robi ze mnie — jako z wyborcy — głupiego już przez to, że podsuwa do wyboru kogoś tak absolutnie niespełniającego prezydenckich standardów.

Nie kupuję bajek, że Nawrocki jest przynajmniej „konsekwentny w swych poglądach” i „silny”. On po prostu nie ma zasad. A co do konsekwencji i siły — nawet w ostatniej debacie telewizyjnej konsekwentnie kluczył o tym, kim jest, a siłę najbardziej okazał po kilku kwadransach stresującej rozmowy — nie mogąc się powstrzymać przed przyjęciem używki przed milionami oczu, w tym również najmłodszych wyborców.

Karol Nawrocki to produkt swojego obozu politycznego. PiS ustawił mu karierę, przeprowadził jego awans od szeregowego historyka do dyrektora szacowanych instytucji. Dzięki temu Nawrocki zjeździł na koszt państwa wiele egzotycznych miejsc, użytkował wygodne służbowe mieszkania (choć miał swoje, a nawet pana Jerzego). Dobrze mu się żyło i dziś musi robić swoje dla partii, która kiedyś miała w partyjnych szeregach czy w rządzie Religę czy Ujazdowskiego, a dziś ma Mateckiego i Nawrockiego właśnie. Uważam, że wyborcy PiS zasługują na lepszego kandydata. Wielu wśród nich dobrych ludzi, których zasady i postępowanie, są po prostu przyzwoite — inaczej niż człowieka, którego dziś popierają i bronią, dokonując trudnej psychologicznie sztuki zaprzeczenia własnym wartościom.

Wierzę, że część z tych osób jednak nie poprze Karola Nawrockiego, choć zapewne nie oddadzą głosu na jego kontrkandydata. Ja oddam. Z prawie pełnym przekonaniem, choć w pierwszej turze oddałem głos na inną kandydatkę, której polityczna agenda jest mi bliższa. Zależy mi, żeby prezydentem była osoba kierująca się wysoką etyką. Taka, która zrealizuje cele minimum – i tak trudne do osiągnięcia w spolaryzowanym społeczeństwie i ekstremalnie niestabilnych warunkach międzynarodowych. Chcę by Polska była dalej demokracją. By stała się państwem równych szans i autentycznej równości wobec prawa. By była państwem dobrobytu, wspierającym słabszych, nieupokarzającym nikogo. Żeby wzmacniała i pomagała reformować naszą europejską wspólnotę i opierała się skutecznie przed wciągnięciem w strefę putinowskiej dominacji. I z uwagi na to czym się zajmuje, by była miejscem do dobrego i godnego starzenia się rosnącej społeczności osób starszych.

Tego wszystkiego Karol Nawrocki nie dowiezie. Bo to go nie interesuje. On i jego promotorzy mają inne cele: zapewnić sobie pełnię władzy i bezwzględnie wykorzystywać ją by upokarzać tych, wobec których czują kompleks niższości. I napełnić kabzę kosztem Polaków i Polek – jak to robili ograbiając choćby Fundusz Sprawiedliwości (i wiele innych funduszy). Niech po zwycięstwo w wyborach sięgnie lepszy pretendent – taki, który potrafił walczyć czysto.

 

 

 

Przemysław Wiśniewski – redaktor naczelny magazynu Polityka Senioralna, aktywista organizacji pozarządowych    działających na rzecz osób starszych, nieobojętny obywatel